Pobudka wcześnie rano i ruszamy. Pytamy o drogę i w końcu za dnia udaje nam się wyjechać na autopistę do Cienfuegos :) Słoneczko świeci cały czas i droga też nie najgorsza. Cel Zatoka Świń. Zatrzymujemy sie na chwilę na stacjii paliw i zaraz za nią na postoju gdzie sprzedają rożne pamiątki itp. Gdzieś pojawił się wypchany krokodyl więc czuliśmy że zatoka już blisko. Ale ruszyliśmy dalej, kilka metrów dalej był spory billboard ale myśleliśmy że to kolejne hasła propagandowe. To był błąd :) Po przejechaniu kilku kilometrów musieliśmy się zawracać i okazało się że należy skręcić zaraz za tym billboardem (jest na nim napisane że tu w zatoce świń trwała obrona rewolucji czy coś mniej więcej takiego). Po kilku kilometrach docieramy na farmę krokodyli. Miejsce takie sobie, zwierzaki trzymane w betonowych basenach ale jest ich naprawdę mnóstwo. O ile małe wydają się sympatyczne i niegroźne to duże są już całkiem spore. Za to Trus najbardziej podobają się sępy :) Tylko się czają na padlinę... Obok jest budynek gdzie wypychają zwierzaki, mnóstwo łapek przerobionych na breloczki. Jeden mały krokodyl był przywiązany obok więc mieliśmy okazję się przekonać że wbrew pozorom krokodyla skóra jest bardzo delikatna. Następnie udajemy sie na druga stronę drogi, gdzie knajpki, sklepy z pamiątkami i coś w rodzaju mini zoo :) Pan pokazuje nam zwierzaki, chate gdzie wypalano węgiel i opowiada o Kubie. Krokodyle które tam trzymają dożywają 100 lat. W jednym ze sklepików zaopatrujemy się w cygara, bo wiadomo że jak znajomi usłyszeli że ruszamy na Kubę to oczywiście każdy tylko chciał by mu przywieść kubańskie cygara zwijane na udach dziewic :) No i skusiliśmy się na miejscowy przysmak... tak tak najpierw biorą na ręce a potem jedzą barbarzyńcy jedni :) Ruszamy dalej, kolejny przystanek Playa Giron. "Drogę do rewolucji" przypominają tablice co jakieś 100 metrów z hasłami zaczynającymi się od "revolucion es..." Po dordze przepiękne widoki na wybrzeże... Kolor morza aż zapiera dech w piersiach... dociaramy do celu i postanawiamy troche poleniuchować na opustoszałej plaży. Przy okazji łapiemy kapcia... Woda cieplutka chociaż cholernie słona, ale mega przyjemnie :) Na plaży obok nas zaledwie kilka osób i bardzo szybkie małe kraby. Zmiana koła i postanawiamy zostać na wschód słońca. Gwiaździste niebo i muzyka świerszczy na dobranoc...