Rano wcześnie pobudka (głównie przez zmianę czasu) jeszcze zanim koguty zaczęły piać. W świetle dnia okazało się że mieszkanie całkiem ciekawe i mnóstwo książek japońskich (okazało się że pani zna japoński). Śniadanko, prysznic i ruszamy szukać wypożyczalni by odebrać samochód. Za dnia ukazuje nam się pierwsze oblicze Hawany, stare kamienice strasznie zaniedbane, mimo to na ulicach dość czysto. Ruszamy ulica Paseo w górę w stronę Maleconu. Docieramy do wypożyczalni i okazuje się że auta nie ma, że jest ale w innym punkcie (wrrrrrrrrrr to dlaczego jest napisany inny adres), dobra łapiemy taxi i ruszamy dalej. Po 10 mamy już załatwiony transport na resztę dni mały Hyundai Atos ale za to z klimą :) No to teraz jeszcze wydostać się poza Hawane na autopiste w kierunku Pinal del Rio. Poszło nam w miare łatwo, chociaż z oznakowaniem ulic (na rogu każdej ulicy w Hawanie jest kamień naktórym pisze jakie ulice się przecinają w tym miejscu) i tras na Kubie to masakra. Docieramy do autopisty, w porywach nawet do 4 pasów mimo że brak linii odzielającej i sporo dziur to da się jechać. Z powodu braku znaków i nie najlepszej mapy pytamy o drogę policjanta (najwyraźniej był już po pracy) który zaproponował że wskaże nam drogę. Urządził sobie podjazd dzieki nam ale na koniec wskazał gdzie skręcić by znów wylecieć na drogę do Pinal del Rio. Po drodze zabieramy kilka osób, bo jak się okazuje autostop jest jedną z bardziej popularnych form podróżowania wśród kubańczyków :) Po jakiś 3 godzinach docieramy do Vinales :) Pierwsze wrażenie "krajobraż jak z parku jurajskiego" :)Docieramy do muralu prehistoria (hmmmmmm wygląda jak namalowany przez dziecko które dorwało farbki), przy wjeździe zaczepia nas pan na koniu i oferuje przejażdzkę na koniach po okolicy (2 godz za 20CUC za 2 os) :) Nie trzeba być wytrawnym jeźdzcem (czytaj amatorzy jak my ;) ) gdyż koniki same już znają drogę. Wow okolica przepiękna, zieleń przeplatająca się z czerwoną ziemią i błękitem nieba, naprawdę robi wrażenie. Docieramy do chatki i tam zatrzymujemy się na dłuższą chwilę by zobaczyć jak wygląda chata w której suszą tytoń. Przy okazji gospodarz zrywa dla nas kokosy z palmy, ciach pras maczetą i za chwilę mamy okazję pić sok i wcinać miąż :) Wracamy pod mural gdzie jedną z atrakcji dla turystów jest przejażdzka na byku (chyba???). Dalej ruszamy zwiedzić jaskinie Cueva del Indio(wstęp ok 3 CUC otwarte do 17), całkiem spora w środku pływa się także łódką i gość pokazuje różne rzeczy w skałach typu czaszka, sęp czy krokodyl :) Stwierdzamy że Pinal del Rio za bardzo nas nie zaciekawi i że wracamy spowrotem w stronę Hawany, by skierować się na Zatoke Świń. Jazda autopistą w nocy to koszmar (w pewnym momencie droga się po prostu skończyła i zaczeła trawa) :/ zero latarnii, dziury i kierowcy z naprzecikwa cały czas na długich światłach. Ale docieramy jakoś do Hawany, na stacji benzynowej kupujemy zapas wody mineralnej i pytamy o drogę na Cienfuegos. Ruszamy dalej. I tu zaczęły sie problemy... przez następne 3 godziny błądziliśmy po drogach. Gdy wydawało nam się że jesteśmy już na dobrej drodze zataczaliśmy koło wracając znów w kierunku Hawany. nawet policjanci nie potrafili dokładnie wyjaśnić jak wyjechac na tą droge do Cienfuegos. W końcu w jakiejś małej mieścinie daliśmy za wygraną i postanowiliśmy się przekimać w samochodzie i rano ruszyć dalej....