Pobudka rano. Ruszamy jeszcze na miasto, Trus dopadła marakasy a potem w małej galerii kupujemy fajny obraz z wizerunkiem Compay Segundo. Hehe poprzedniej nocy gdy pytaliśmy o cenę usłyszeliśmy 60 CUC, dziś nagle spadła do 40 ale i tak jeszcze coś utargowaliśmy :) Zbieramy toboły jemy pyszne śniadanko i ruszamy poza Trinidad na plaże by pogrzać troche tyłki :) Jeszcze po drodze odwiedzamy klinike bo mój palec spuchł tak że nie mogłem nim ruszać no i nie wiedziałem co mnie za bardzo ukąsiło więc na wszelki wypadek wolałem żeby to zobaczył lekarz. Po przepisaniu maści ruszamy nad morze. Wow kolor wody powala, na plaży porobione małe szałasy. Bierzemy maski, rurki i dajemy nura :) GENIALNIE!!! Super przejrzysta woda i mnóstwo kolorowych rybek... Po kilku godzinach zwijamy się w dalszą drogę. Już zaczynamy odczuwać "zdradzieckość" słońca, które pozornie słabo grzało, mimo kremu z filtrem 45 i tak nas spiekło. Kolejny przystanek Varadero...