Tyle godzin spędzonych na lotniskach i samolotach zrobiło swoje i wstajemy dopiero około 10:30. Szybkie oględziny reszty hotelu, bierzemy mapę miasta i ruszamy. Spodziewaliśmy się chyba większego szoku :) rzeczywiście intensywność zapachów uderzająca, od wszystkich egzotycznych owoców i warzyw przez przyprawy po odór odchodów itp. Nagabywacze nie byli nawet tacy zawzięci, ignorowanie ich robi swoje i dają spokój. Kręcimy się po Main Bazar, a potem docieramy na stację kolejową. Tutaj co chwila ktoś mówi że bilety w kasach to tylko dla tubylców, a dla turystów w gdzie indziej i oczywiście zaprowadzą nas. Mimo wszystko docieramy do kas i tam kierują nas piętro wyżej do biura gdzie sprzedają bilety dla turystów. W środku jakaś setka ludzi i nie wiadomo czy to jedna długa kolejka czy kilka małych. Siadamy gdzie było miejsce ale od razu mówią że trzeba odstać swoje i najpierw iść zapytać ó połączenie w informacji, wypełnić dokument i stanąć w kolejce. Dwie godziny później docieramy do kasy. Tam najpierw podają kwotę ponad 1300 rupii za osobę, za pociąg z Delhi do Amritsaru, ale finalnie znalazł się bilet za 123 rupie za osobę. 2 klasa bez klimy (w Delhi jest ciepło ale daleko do upałów więc klima powinna być zbędna), postanowiliśmy zaryzykować jak wygląda podróż takim pociągiem :) Potem wracamy w stronę bazaru, kupujemy jakieś samosy, kilka placków i owoce. Nie wiem czy to z racji tego że dopiero pierwszy dzień i nie wychwytujemy jeszcze takich miejsc, ale odnieśliśmy wrażenie że na bazarze dosyć mało knajp/sprzedawców z jedzeniem. Oczywiście mnóstwo owoców i warzyw, ale spotkaliśmy chyba tylko dwóch z samosami. Plan na jutro: zwiedzanie!