No nareszcie! Nadeszla wiekopomna chwila jak to mawiał klasyk, by wreszcie ruszyć znowu tyłki i odwiedzić pradawne państwo Inków :) Szczególnie ważna podróż dla Trus której marzyło sie to już dawno :) Już na samym początku troche nerwó, gdyż na godzine drogi przed Dublinem psuje sie autobus, ale docieramy jakoś na szczęście o czasie. Na lotnisku też chwila trwogi bo czekając na lot nagle włączył sie alarm przeciwpożarowy, na szczęście obyło sie bez ewakuacji bo inaczej plany by się bardzo mocno skomplikowały. Mimo przeszkód po 21 odlatujemy do Londynu liniami BMI.