Rano pobudka, śniadanie i znowu idziemy w las w poszukiwaniu małp. Cholernie ciężko je wypatrzyć, ale oprócz nich sporo owadów, huśtanie się i picie wody z lian i przeróżne ptaki. Wieczorem wyruszamy w górę rzeki by udać się na nocne oglądanie kajmanów. Kajmany były w liczbie pojedynczej i w dodatku małe/y, ale sama wyprawa nocą w kiwającej się na boki łódce przysparza sporo wrażeń, szczególnie gdy chcąc dziabnąć pająka przed Tobą nagle wskakuje do środka ryba nie wiadomo skąd. Potem noc pod prowizorycznym namiotem, plus uboczne skutki lekarstwa na malarie które odczuła Trus.