Łapiemy taxi colectivo za jakieś 2 sole i jedziemy do Pisco, by tam złapać busa do Ica. Pisco okazało sie najbardzoej pechowym miejscem dla nas :( Dojechaliśmy na jakieś skrzyżowanie ulic, tłok, ścisk i wogóle... Kierowca tylko nam powiedział że musimy łapać następne colectivo do drogi Pan Americana. Wyszliśmy z busa i w sumie zaraz wsiadamy w następny, Mietek pakuje się do tyłu a ja z Trus z przodu obok kierowcy. Trus wyciąga aparat by zrobić zdjęcie zatłoczonej ulicy i facet przechodzący obok wyrywa jej go przez otwartą szybę... Zanim zdążyłem zrzucić plecak i wyskoczyć z busa juz go nie było :/ Wracam do busa i okazuje się że podczas zmieniania colectivos Mietek zostawił mały plecak z resztą rzeczy jakie miała w tamtym busie :( No średnie uczucie trzeba przyznać jak wszystko się wali naraz... Nie pamiętam żebym był kiedyś tak wkurzony jak wtedy z resztą chyba to był jeden z najgorszych dni dla nas wszystkich :/ Trudno stało się, docieramy do Pan Maericana i łapiemy autobus do Ica. Po raz pierwszy w Ica wita nas słońce w Peru. Z Ica kolejny Bus do Nazca. Droga do Nazca niesamowita, przez górskie tereny pełne serpentyn i cudownych widoków :) Docieramy do Nazca tam znów na dworcu werbuje nas młody przewodnik i zabiera nas do hostelu. Przy meldowaniu spotykamy parę polaków którzy dziś latali nad liniami. Dowiadujemy się że najtaniej jak się da załatwić to 80$ za osobę. Nasz przewodnik oferuje ale za 90$ z wliczonym w to podatkiem i transportem na lotnisko. Nie chce zejść z ceny więc mu dziękujemy. W sumie to był błąd trzeba było wziąść. Nigdzie indziej nie było taniej, więc kupujemy w naszym hostelu za 90$ plus będziemy musieli zapłacić za podatek lotniskowy. Ale nieważne wazne że jutro polecimy :) A samo Nazca... dosyć przyjazne mnóstwo turystów i główna ulica prawie europejska.