Wstajemy w środku nocy, bierzemy czołówki i przed siebie... Oczywiście znów dajemy ciała z wodą, wydawać by się mogło że jak się wychodzi w środku nocy i nie jest za ciepło to nie potrzeba będzie aż tak dużo... BŁĄD!!! Schody dają tak w kość że masakra, leje się z człowieka cały czas. Zajęlo nam troche czasu wdrapanie się do wejść w międzyczasie minęlo nas sporo ludzi no i busy też zaczęły wjeżdzać z turystami. Więc przy kasach była już spora kolejka. Ale jakoś udało nam się w miarę szybko dostać :) ledwo przekroczyliśmy bramki zaczął się bieg do następnych wejściowych na Wayna Picchu (wpuszczają tylko 400 osób dziennie) kurde to miały być wakacje bez pośpiechu no ale juz drugi raz raczej tu nie będziemy więc rzucliliśmy się w owczym pędzie :| Tam znowu troche stania w kolejce ale udaje nam się dostać i wdrapujamy się na "nos" :) U góry też są ruiny i widoki niesamowite! Na miejscu można spędzić mnóstwo czasu po prostu spacerując i podziwiając ten cud, w którym dodatkowo przechadzają się lamy :) Po kilku godzinach wracamy do Aguas i dzięki upszejmości pewnej pary udaje nam się dostać bilety na pociąg do Ollaytayambo. Trzeba powiedzieć że to zamieszanie jakie robią z biletami to jakieś nieporozumienie, cały czas tylko słyszeliśmy na stacji że biletów brak a w pociągu okazało się że pół przedziału pustego!