Pobudka znowu wcześnie rano... już stało się normą :) Gdy docieramy na spotkanie z taksiarzem okazuje się że nie pojedzie.... wrrrrrr troche nerwów, ale nie tracimy głowy, szybko na dworzec i dostajemy się na busa w stronę Santa Teresa. Po drodze niesamowite widoki gdy zaczynają się góry, sama dorga składająca się z serpentyn jest warta przejechania. Po drodze mijamy Ollaytayambo i w Santa Teresa przesiadamy się na minibusa który dowzi nas do miejsca gdzie albo trzeba wsiąść w pociąg albo zasuwać torami. Ale zanim tam dotarliśmy Trus o mało nie zeszła na zawał serca siedząc przy oknie i widząc jakie przepaście mijamy :) Ponieważ wybraliśmy opcje ekonomiczną czyli tory zajęco nam chyba 2-3 godziny dotarcie do Aguas Calientes, polecamy tą drogę gdyż widoki świetne :) W Aguas Caliente był problem ze znalezieniem noclegu, ale jakoś sie w końcu udało, samo miasteczko to jeden wielki kurort, z hotelami i mnóstwem restauracyjek. Ale my od razu do łóżek bo trzeba wcześnie rano (nowość!!) zacząć pochód na szczyt :)