Obudziliśmy się dziś nieco później niż zamierzaliśmy i podnieśliśmy tyłki ok 8 rano, potem zbieranie tobołów, robienie kanapek i na dworzec... Można nas nazwać szczęściarzami gdyż spóźniliśmy się na pociąg jakieś 5 min + długa kolejka kupujacych bilety. Dlatego zakupiliśmy nasze na 11.17 za 59dh jeden i poszliśmy na eleje przed dworcem pod palmy. Potem na dworzec, czekamy czekamy, pani coś mówi przez megafon a pociągu nie ma. Pan z obsługi poinformował nas ża opóźniony o 20 min z których zrobiło się 40 :) Liczyliśmy że załapiemy się na taki jak te z Casa do Rabatu ale tu podjechał taki zwyczajny jak u nas tyle że klimatyzowany. Władowaliśmy się do przedziału z tubylcami... Przyjemnie! Piękny krajobraz w oddali Atlas średni i czuć było wzrost temperatury. Gdy po 2h 25 min wysiedliśmy na małym dworcu w Meknesie nie było czym oddychać! Udaliśmy się z dworca na lewo i w pierwszą prawą przecznicę w górę drogi i tam na skrzyżowaniu po prawej stronieznaleźliśmy hotel mejestic cena 244 dh za 2 osoby, pokój z prysznicem i śniadaniem. Stwierdziliśmy że poszukamy dalej i idąc prosto tą ulicą którą szliśmy z dworca pojawił się hotel gdzie noc kosztowała 110 dh, obejrzeliśmy pokój no cóż koszmarny i prysznic też nie przyjemny, ale cena kusząca więc stwierdzliśmy że zostajemy... wrócliśmy na górę i postanowiliśmy sprawdzić jeszcze raz czy nie ma jakiś karaluchów... odsuwamy łóżko a tam ok 20 martwych leży... chwila rozterki tani nocleg kontra dyskomfort nieprzespanej nocy w otoczeniu karaluchów :) ale to w końcu wakacje. Wrócilismy do wpomnianego wcześniej hostelu Majestic. Teraz jedyne co mogliśmy zrobić wziąść prysznic i iść spać. Pobudka o 17 krótkie pranie i prysznic i w drogę. Do mediny z hotelu idzie się w prawo do ronda, a tam przy kinie w lewo i cały czas prosto przed siebie mijająć Mcdonalda z rysunkiem szrżujących beduinów przy mcdrive :) Mijamy kolejne duże rondo z uża fontanną i pod górę. Najpierw odwiedzamy grobowiec Mulaja Ismaila, wchodzi się korytarzem dość zaniedbanym do cel, grobowiec śliczny i bardzo miły dziadziuś wpuszcza za darmo. Wewnątrz znajduje się mała fontanna i uroczysta komnata. Następnie poszliśmy na dłuższy spacer wzdłuż królewskiego pola golfowego i pałacu, naturalnie te rzeczy znajduja się za murem. trzeba przyznać iż cały Meknes to jeden wielki labirynt a momentami idzie sie między dwoma wielkimi murami. Doszliśmy do spichlerzy vel lochami dla niewolników a przede wszystkim do zbiornika wodnego Agdal Bassin. Potem dotarliśmy na Place Lalla Aouda i Plac el Hedim...mnóstwo ludzi :) Tu za 20 dh skusiliśmy się na marguez pikantne marokańskie kiełbaski... pyszności.Obok znajduje się brama Bab Mansur, wielka i ślicznie zdobiona. Ale najważniejsze czekało w medinie i jej sukach ... najpierw trafiliśmy na tony słodkości, potem oliwki i ogromne ilości ziół, przypraw. Potem suki z odzieżą, trochę sie pogubiliśmy ale to nie problem :) Ludzie bardzo mili i przyjaźni, genialne lampy i ceramika na sukach i muzyka na placu.... Na dobranoc w hotelu degustacja brzoskwiń :)