Po przyjemnym rejsie (chociaż momentami trochę bujało) dotarliśmy do portu w Nexo. Świetna pogoda, cały czas słoneczko :) Lil zostaje z plecakami, a reszta rusza na poszukiwanie wypożyczalni rowerów. Poza turystami którzy z nami przypłyneli miasteczko wydaje się wymarłe, zadnych ludzi na ulicach. Dość szybko udało nam się znaleść wypożyczalnie i po wybraniu rowerów wracamy by zamontować sakwy (dwie sakwy pękły odrazu na szczęśćie znalażł się kawałek sznurka) i ruszyć do pierwszego campingu (na całej wyspie były chyba cztery takie miejsca, rozbijanie się na dziko było zakazane). Zatrzymaliśmy się na noc na placu biwakowym przy gospodarstwie „Ellesgaard” w Paradisbakkerne. W zasadzie nikt nie zbiera opłat za rozbicie namiotu, kasę wrzuca sie przeważnie do jakiejś puszki przy drzwiach domu właścicieli.