Wieczorem jesteśmy już w Kołobrzegu... Nasi towarzysze łapią pociąg do Warszawy a my postanawiamy zostać jeszcze na kilka dni i pogrzać tyłki na plaży. Cierpliwości starcza nam na trzy noce, gdyż Kołobrzeg wyglądał jak zlot niemieckich emerytów i rencistów :) Troche pokręciliśmy się po mieście i udało nam się przypadkiem trafić na przepyszne jedzonko w barze "Bosman" (jeśli dobrze pamiętam) sola nadziewana krabem i dorsz w pomidorach :) polecamy... No i jeszcze amerykańskie lody przy plaży :) Dwa największe plusy Kołobrzegu.