Do Jaisalmer docieramy po 11-tej, już na peronie dopada nas riksiarz oferując bardzo tanie pokoje za Rs150 za noc, w dodatku nie musimy płacić za podwózkę do miasta. Wiemy że przy takiej cenie musi być jakiś haczyk, w hostelu oczywiście chcieli nam wcisnąć dwudniowe camel safari za cenę 5tys rupi. Wiedzieliśmy że to bardzo dużo, więc się nie daliśmy naciągnąć, gościu zszedł do Rs3400, rzucając hasło że oczywiście "special price" tylko dla nas. Nie był zadowolony gdy jego podchody nie dały rezultatów, poza tym był niespotykanie irytujący w swoich staraniach. Dla przestrogi hostel zwie się Samrat. W drodze do fortu pytamy w kilku biurach organizujących safari i okazuje się że można spokojnie załatwić za ok Rs1200/os, gdzie wiozą jakieś 50km poza miasto jeepem, potem przesiadka na wielbłąda, przejazd przez jakieś wioski, nocleg na wydmach, powrót następnego poranka ok 10tej – 11tej do Jaisalmer. Zdecydowaliśmy się na agencję Ganesh mającą siedzibę w forcie. Bez targowania za RS1100, jest nawet o tyle lepiej że nie zaczynasz safari pierwszego dnia ok 14tej, tylko wcześnie ok 8 rano. Zwiedzamy fort, nie jest jakiś olbrzymi, ale architektura naprawdę przepiękna, sporo knajpek gdzie z murów można podziwiać całą okolicę. W agencjach ostrzegli nas że skoro nie skorzystaliśmy z oferty w hostelu to pewnie nas wyrzucą, tak ponoć robią z niektórymi. W hostelu nikt nam jednak nic nie powiedział więc zostajemy na noc, przyszykowani jednak na przenosiny jutro rano.