Geoblog.pl    microbeandtrus    Podróże    Przez Azję 2013    Camel safari
Zwiń mapę
2013
18
lut

Camel safari

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9022 km
 
Pobudka wcześnie rano gdyż powiedziano nam żebyśmy byli o 7.30 rano pod agencją, gościu z hotelu mówi nam że i tak nie ma sensu być wcześniej niż po ósmej, ale skoro powiedziano nam inaczej to idziemy mimo wszystko. Na miejscu okazuje się że jeszcze zamknięte, czeka tylko inny towarzysz safari - słowak Dado. Chwilę rozmawiamy, a gdy otwierają agencję i restaurację obok idziemy wspólnie na śniadanie. Tam dołączają kolejne dwie uczestniczki Karolina z Argentyny i Soha z Korei. Po śniadaniu schodzimy na dół pod bramę i ładujemy się do jeepa. Wywożą nas jakieś 50km poza miasto i tam poznajemy naszych przewodników Raju i jego kompan którego imię niestety zapomniałem, oraz nasze wielbłądy o jakże egzotycznych imionach mr. johnny i mr. magoo. Wsiadamy na wielbłądy ale po 5 minutach schodzimy bo dojeżdżamy do małej wioski w której ładują paszę dla zwierząt. My mamy czas żeby przejść się po wiosce, ale dzieciaki są tak natarczywe że mamy dość po kilku minutach. Trzeba tam uważać bo obmacują po kieszeniach i torbach, starają się ciągnąć na siłę do domów. Słowak wykazał się poczuciem humoru znanym z “czeskich komedii” gdy na prośby o “one photo” odpowiedział że nie nie ma w wiosce ładnych twarzy by robić zdjęcia, a na “one rupie” kiwał głową mówiąc że ma tylko euro :) teraz już wiemy dlaczego ludzie którzy wracali rano z safari mówili żeby nie mieć przyjaznych twarzy w wiosce. Po kilku minutach piekło się skończyło i ruszyliśmy dalej. Pustynia nie jest taka jak można sobie kojarzyć z obrazkami z Sahary, nie ma piaszczystych wydm, jest porośnięta krzewami, trawą i drzewami, gdzieniegdzie kaktusy, niestety z każdej strony otaczają nas setki wiatraków i wygląda na to że jeśli nie jedzie się na kilkudniowe safari to nie da się uniknąć ich widoku. Gdy robi się ciepło robimy przerwę i odpoczywamy w cieniu, a nasi przewodnicy przyszykowali pyszną pakorę, ryż, warzywa i ciapati. Największą radochę sprawiają wszystkim mówiąc po koreańsku do Sohy, nie wiem czy ją też to bawiło ale było to prześmieszne dla reszty :) Odpoczywamy w cieniu, rozmawiając z naszymi towarzyszami. Fajnie że trafiło nam się tak mieszane towarzystwo, więc można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy o innych kulturach. Ponownie wskakujemy na wielbłądy, tym razem już nie prowadzą nas przewodnicy, lecz każdy jedzie sam, zwierzaki znają trasę na pamięć. Potem kolejny przystanek przy wodopoju w kolejnej wiosce. Po kolejnym odcinku trasy, ukazują nam się wydmy na których będziemy nocować. Po dotarciu do nich znajdujemy miejsce na obóz i idziemy zobaczyć jak daleko ciągną się wydmy. Niestety nie po horyzont :) Oprócz naszego są jeszcze dwa inne obozy. Wracamy do obozu gdzie czeka na nas kolacja przy ognisku, zjawia się też chłopak sprzedający colę i piwo, więc postanawiamy spróbować lokalnego browaru. Dołączają do nas dwaj poznani wcześniej Francuzi i ich przewodnicy. Trzeba przyznać że camel men lubią się ponabijać z innych narodowości, szczególnie z Azjatów. Idziemy spać mając nad sobą tylko gwiaździste niebo :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 9% świata (18 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 10 komentarzy10 652 zdjęcia652 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.01.2013 - 01.08.2013
 
 
20.08.2005 - 30.08.2005
 
 
29.07.2007 - 12.08.2007