Kilkanaście minut przed piątą ładujemy się do małego autka, które zawozi nas do parku. Tam już czekają na nas słonie, wsiadamy po dwie osoby plus przewodnik na jednego. Po kilku minutach dojeżdżamy do nosorożców, są w zasadzie na wyciągnięcie ręki, więc wrażenie jest naprawdę niesamowite :) Zwierzaki wyglądają jak żywcem przeniesione z epoki dinozaurów, udaje nam się też zobaczyć małego nosorożca z matką. Trafiamy też na sarnę z kilkudniowym maleństwem, gdzieś na drzewach siedzą sępy, a przewodnik pokazuje nam ślady tygrysich pazurów na drzewie. Safari trwa tylko godzinę ale naprawdę warto, obcowanie w takiej bliskości bezcenne :) Po śniadaniu postanawiamy pojechać na safari jeepem, wybieramy centralną trasę, oprócz poznanych wcześniej dołącza do nas jeszcze Kanadyjczyk. Nosorożce widzimy tym razem z większej odległości, sporo też bawołów, słoni, jeleni, ptaków i jedna duża jaszczurka oraz żółwie. Safari trwa jakieś dwie i pół godziny. Po powrocie drzemka i o drugiej wracamy by pojechać na zachodnią trasę. Dołącza do nas tym razem Austriak i w trójkę jedziemy do oddalonej kilkanaście kilometrów zachodniej bramy parku. Tym razem widzimy nosorożce znowu z bardzo bliska. Trasa trochę inna od centralnej, ale zdecydowanie lepsza do obserwacji z małej odległości. Jeśli nie zamierza się zostawać kilku dni w Kazirandze to robiąc kilka safari w jeden dzień, nie trzeba powtórnie płacić za robienie zdjęć, wstęp do parku itp, poza tym jeśli znajdzie się kilku chętnych na safari jeepem koszty znacznie się zmniejszają.