Do Kohimy docieramy o 7 rano, znajdujemy hostel i wyruszamy w poszukiwaniu taxi. Miasto średnio nam się podoba więc staramy się zostać tu jak najkrócej. Taksiarze nie chcieli pojechać w cenie jaka dla nas była do przyjęcia, ale zawsze znajdzie się jakiś który się wyłamie :) Jedziemy do Kisamy i Kigwemy, pierwsza to w sumie folk park, gdy odbywa się tu Hornbill festiwal musi być całkiem fajnie, są przedstawione chaty z różnych miejscowości. Mamy szczęście że akurat był z wizytą jakiś emerytowany generał z rodziną i dla nich występowali przebrani w ludowe stroje bębniarze i poczęstowano nas piwem ryżowym :) Okazało się że generał był parę razy w Polsce jeszcze za czasów komunizmu, żartował że jeździli do nas na zakupy. Potem jedziemy do Kigweny, fajnie położona na wzgórzu, otoczona tarasami ryżowymi. Niestety chata wodza była zamknięta, więc tylko przeszliśmy się kawałek po wiosce.