Nastawiliśmy budzik na piątą rano, z nadzieją że będzie może widać cokolwiek, ale po wyjrzeniu przez okno dalej widzieliśmy jedynie chmury :/ mimo wszystko postanowiłem wyjść na dach naszej noclegowni i kiedy już miałem wracać do środka ukazała się Kanczendzonga :) Szybko się ubraliśmy i poszliśmy w stronę jeziora dla lepszego widoku, po pół godzinie chmury znów zasłoniły wszystko. Naładowani pozytywnie niesamowitym widokiem, ruszamy by złapać sumo o siódmej rano do Jorthang, z którego o jedenastej kolejne sumo do Siliguri. W Siliguri okazało się że nie ma już miejsc w pociągu do Kalkuty, więc musieliśmy znaleźć dworzec z którego odjeżdżają busy, jedna riksza wywiozła nas na jakiś inny i musieliśmy wracać przez całe miasto na Tenzig Norgay bus station. Tam można znaleźć kilka firm oferujących przewóz do Kalkuty. Mieliśmy wyjechać o 19-tej, ale jak to w Indiach zanim wszyscy się rozsiądą i zapakują minęła godzina :)