Rano dopasowaliśmy pianki i resztę sprzętu, nasz błąd że nie sprawdziliśmy od razu regulatorów, jak się później okazało jakość pozostawała wiele do życzenia. Pierwszy nurek zrobiliśmy na wraku Olympia, byliśmy zaskoczeni że jest taka kiepska widoczność, do wraku schodziło się w dół po linie na 30 metrów. Najpierw opływamy dookoła i wpływamy do środka do ładowni i kotłowni, niektóre przejścia dosyć wąskie, sporo ryb. Potem popłynęliśmy na East Tangat, widać go już z łodzi bo zaczyna się na głębokości 3 metrów. Zanim zanurkowaliśmy zjedliśmy posiłek przygotowany przez naszą załogę i mieliśmy okazję zobaczyć stary sprzęt używany do nurkowania, gogle zrobione z kości i drewniane płetwy. Żartowaliśmy że gogle nie były przeznaczone na białe twarze bo od razu wlewała się woda i nic nie było widać, płetwy dosyć ciężkie więc trzeba się było trochę namęczyć. Zaczynamy nurka, niestety sporo mułu na dnie, wystarczyło że ktoś tylko zamęcił wodę płetwami i już nie było nic widać. W środku nie było zbyt wiele do oglądania, za to bardzo fajne korale na zewnętrznym pokładzie. Fajnie było zrobić nurki na wrakach, ale widoczność pozostawia wiele do życzenia, nasz dive master jak się okazało nie miał zrobionych uprawnień i sprzęt był już mocno wysłużony więc następnym razem wybralibyśmy inne centrum nurkowe.