Drugie podejście do Intramuros, udaje nam się zobaczyć fort (P50/os), nie trzeba poświęcać na niego dużo czasu, poza małą wystawą zabytkowych mebli nie było nic ciekawego. Pogoda nas nie rozpieszczała i padało przez większą część dnia, ale postanowiliśmy mimo to odwiedzić kościół Quaipo i Chinatown. Szału nie było. Wracając do hostelu trafiliśmy na słynny Hobbit House, bar w którym obsługują głównie karły. Żartowaliśmy że pomysł w iście irlandzkim stylu i jak za chwilę potwierdził jeden z barmanów, właściciel rzeczywiście ma irlandzkie korzenie :) o ile bar z zewnątrz może zachęcać – okrągłe wejście jak do chaty Hobbita, to w środku już znacznie gorzej, plus ceny piwa przynajmniej dwa razy droższe niż gdzie indziej.