Kolejny dzień w Puno. Większość czasu spędzamy na targu w centrum, wykorzystując okazję by zasmakować lokalnych potraw :) Tak więc zaliczona i zupa u babci (coś a'la rosół) i sok z "bóg wie czego" i troche egzotycznych owoców. Gdzieś nawet napotykamy na gościa sprzedającego mięso ze skunksa, przynajmniej tak nam sie wydaje gdyż zaraz obok miał wypchaną skórę zwierzaka. Pod wieczór kolacyjka, Trus i Mietek postanowiły spróbować miejscowego smakołyku czyli Qui. Bleeee... Potem czekamy kilka godzin na bus który zawiezie nas do Cusco.